3 listopada wpłynęły propozycje w przetargu na Zintegrowany System Szkolenia Personelu Lotniczego SZ RP (poziom LIFT). Opublikowane w wakacje wymagania posunięte są do poziomu absurdu. Samolot szkolny ma mieć niektóre zdolności bojowe większe, niż posiadają polskie F-16 (np. pojawił się zapis o preferowaniu konstrukcji wyposażonej w radar ze skanowaniem fazowym, podczas gdy F-16 posiadają radar klasyczny, z anteną szczelinową). Dziwi również fakt, iż wymagania techniczne wydają się być napisane w sposób wprost preferujący koreański samolot T-50. Propozycja zakładów KAI, samolot T-50P nie będzie jednak oparta na koreańskim samolocie szkolnym T-50, nie będzie oparta nawet na jego szkolno-bojowej wersji TA-50. Propozycja dla Polski opiera się o dopiero konstruowany samolot FA-50, który przez koreańskie siły powietrzne bynajmniej nie jest traktowany jak maszyna szkolna, lecz bojowa – mająca zastąpić obecnie używane samoloty F-5 Tiger.
Czy w takim razie nie powinniśmy się cieszyć? Nie! Samolot FA-50 projektowany jest według koreańskich wymagań, gdzie głównym przeciwnikiem jest przestarzałe lotnictwo Korei Północnej, a w drugiej kolejności lotnictwo Chin. FA-50 będzie w stanie dorównać chińskim konstrukcjom takim jak wersje J-7 (kopie MiG-21), FC-1 czy nawet J-10 (Lavi). Jednak w Europie sytuację mamy zupełnie odmienną i kupowanie samolotów o dyskusyjnej wartości bojowej sensu nie ma. Państwa Europejskie wyposażają swoje siły powietrzne w samoloty generacji 4+ (Rafale, Typhoon, Gripen), a wkrótce również samolot 5 generacji - F-35 Lightening II. Rosja wycofuje ze służby samoloty MiG-29 pozostawiając jedynie ciężkie Su-27 (część zmodernizowana do standardu Su-27SM) oraz jego rozwinięcia takie jak Su-34 i Su-35, a w dalszej perspektywie oprze się o samolot Suchoj T-50 (PAK FA).
W takim otoczeniu „bojowy” T-50P będzie jedynie kosztowną ekstrawagancją bez większej wartości bojowej. Pamiętać należy, że dodatkowe systemy samolotu FA-50 (T-50P) względem prostego T-50 (w konfiguracji koreańskiej) będą wymagały zatrudnienia dodatkowych osób do obsługi, kosztownego serwisu no i oczywiście dodatkowych środków na zakup. Uważam się za miłośnika samolotu T-50, a zmuszony jestem go kategorycznie krytykować. FA-50 (T-50P) to nie jest samolot szkolny, lecz bojowy zbliżający się możliwościami do Gripena! Po raz kolejny polscy decydenci zamiast pójść utartymi szlakami wysili się na oryginalne rozwiązanie, nie robiąc sobie nic z faktu, że jest ono wbrew elementarnej logice. Decyzje te odczytywać należy, jako kolejny, śmiały krok ku armii paradnej, nie bojowej.
Szkolenie lotnicze traktowanej jest, jako niezbędny i pochłaniający wiele uwagi etap, jednak wszędzie na świecie dominuje podejście polegające na za wszelką cenę minimalizowaniu jego kosztów – by móc więcej środków przeznaczyć na to, co jest naprawdę ważne - samoloty bojowe. Prawdopodobnie dowództwo sił powietrznych nie zdaje sobie sprawy, iż podcina gałąź, na której siedzi, im. więcej środków zostanie wydanych na samolot szkolny, który i tak będzie jedynie namiastką prawdziwej maszyny bojowej (w podobny sposób jak „czołg lekki” jest namiastką czołgu podstawowego), tym mniej środków będzie dostępnych na tak potrzebne siłom powietrznym kolejne samoloty bojowe.
Szczęściem w nieszczęściu może być fakt, iż wymagania przetargu jak zwykle wysoko premiują cenę, więc być może zwycięży jeszcze rozsądek (choć należy pamiętać, że w przetargu na bsl gdzie głównym kryterium była cena już tak różowo nie było).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz