piątek, 22 kwietnia 2011

O strukturze plutonu i drużyny zmechanizowanej

We wpisie tym przedstawiam kilka podstawowych struktur plutonu i drużyny zmechanizowanej. Obecnie polskie Siły Zbrojne przechodzą przekształcenia zarówno pod względem struktur jak i wyposażenia. Wprowadzane są nowe typy wozów piechoty (KTO Rosomak, w przyszłości nowy bwp). Zmianie ulegnie również wyposażenie żołnierzy a co z nim ściśle powiązane i struktura drużyny i plutonu. W dzisiejszym wpisie przedstawiam kilka struktur używanych w różnych armiach świata.

Radziecka (i polska) struktura plutonu BMP-1 (BWP-1)



Jest to podstawowa struktura drużyny zbudowana wokół bojowego wozu piechoty BWP-1. Wóz ten w momencie wprowadzenia był awangardową konstrukcją, koncepcyjnie wyprzedzającą rozwiązania stosowane na zachodzie. Szczególną uwagę zwraca uzbrojenie wozu pozwalające na zniszczenie wszystkich czołgów podstawowych używanych w tym okresie (na bliższych dystansach umożliwiała to 73mm armata 2A28 Grom, na dalszych ppk 9M14M Malutka). Wóz ten nie tylko miał transportować drużynę piechoty, ale także w razie potrzeby wspierać ją w walce.

Drużyna składa się z dziewięciu żołnierzy, w jej skład wchodzą:

  • dowódca drużyny

  • dwuosobowa obsługa ręcznego granatnika przeciwpancernego

  • dwuosobowa obsługa uniwersalnego karabinu maszynowego

  • strzelca karabinka-granatnika

  • strzelca karabinka

  • dwuosobowej załogi BWP-1



Wóz bojowy i jego załoga stanowią w tym wypadku integralny element drużyny, w strukturach amerykańskich dowódca wozu przebywa w nim cały czas, tu dowódca wozu jest jednocześnie dowódcą drużyny i spiesza się razem z desantem.

Wóz BWP-1 posiada 3 miejsca dla załogi oraz 8 miejsc w przedziale desantu, które wykorzystywane są w następujący sposób:

  • dwa miejsca załogi zajmuje stała załoga wozu

  • dowódca drużyny ma miejsce zarówno na stanowisku dowódcy wozu (za kierowcą) jak i w przedziale desantu wozu - w typowych sytuacjach zawsze jedno z tych miejsc pozostaje puste

  • sześć miejsc w przedziale desantu zajmuje stały desant drużyny

  • ostatnie miejsce wykorzystywane jest przez dowódcę plutonu, jego zastępcę oraz strzelca wyborowego na wozach kolejnych trzech drużyn plutonu



Amerykańska struktura plutonu bwp M2 (do 2000 roku)



Typowa struktura plutonu zmechanizowanego US Army zbudowana do prowadzenia działań regularnych, przygotowana jeszcze do potrzeb zimnowojennych.

Pierwszą rzeczą jak zwraca uwagę jest odmienne wyposażenie drużyny zmechanizowanej. Składa się ona z:

  • dowódcy drużyny


  • dwóch identycznych sekcji (fire teams) w składzie:

    • dowódca sekcji

    • grenadier (strzelec karabinka-granatnika jednocześnie celowniczy jednorazowego granatnika przeciwpancernego)

    • strzelec automatyczny (wyposażony w karabinek maszynowy)

    • strzelec karabinka



Podstawową różnicą względem struktury radzieckiej jest fakt, iż wozy bojowe nie są integralną częścią drużyny, podlegają one bezpośrednio dowódcy plutonu podzielone na dwie sekcje (sections) po dwa wozy.

Wozy M2 Bradley przewożą desant zaledwie sześciu żołnierzy (w porównaniu do ośmiu w konstrukcji radzieckiej). Efektem tego jest sytuacja, w której, pomimo iż pluton posiada aż cztery wozy bojowe, zabiera zaledwie dwie drużyny piechoty.

Wóz M2 Bradley posiada 3 miejsca dla załogi oraz 6 miejsc w przedziale desantu, które wykorzystywane są w następujący sposób:

  • trzy miejsca załogi zajmuje stała załoga wozu

  • cztery miejsca zajmuje sekcja piechoty

  • na co drugim wozie jedno miejsce zajmuje dowódca drużyny (na dwóch wozach jest ono puste)

  • jedno miejsce w każdym wozie zajmuje dowódca plutonu, jego zastępca, obserwator bądź, radiooperator dowódcy


Amerykańska struktura plutonu bwp M2A3 (Heavy Brigade Combat Team)



Jest to nowa struktura plutonu piechoty zmechanizowanej, obowiązująca do 2000 roku, obecnie standardowa dla Heavy Brigade Combat Team. W wyniku doświadczeń wojennych lat 90tych dowództwo US Army doszło do wniosku, iż siła drużyny piechoty jest zbyt niska i wymagane jest jej wzmocnienie. Podstawową wadą stosowanej struktury miała być zbyt mała liczba żołnierzy desantu przewożonych w wozie bojowym. Podczas modernizacji wozów M2 Bradley do standardów A2 ODS i A3 wygospodarowane zostało dodatkowe miejsce dla jednego żołnierza. Znajduje się ono za fotelem kierowcy i (co ważne) nie pozwala na szybkie zdesantowanie - w sposób taki jak przedział w tylnej części wozu. Powiększenie załogi wozu bojowego pozwala na zwiększenie ilości przewożonego desantu.

W nowej strukturze liczba drużyn w plutonie została zwiększona z dwóch do trzech, i co za tym idzie liczba żołnierzy z 18 do 27. W jaki sposób wygospodarowano dodatkowe miejsca dla 9 żołnierzy?

  • 4 miejsca zajmowane dotychczas przez dowództwo plutonu, (które zostało oddzielone od drużyn piechoty, co jest zmianą jednoznacznie negatywną)

  • 2 miejsca, które dotychczas pozostawały puste (stanowiły rezerwę)

  • 4 nowe miejsca na zmodernizowanych wozach M2A3 za fotelem kierowcy



Kolejną zmianą jest wprowadzenie dodatkowego "zapasowego" celowniczego, który ma przejąć zadania w przypadku, gdy któryś z celowniczych bądź dowódców wozów Bradley nie będzie mógł kontynuować wykonywania swoich obowiązków. W sytuacji, gdy ranny zostanie dowódca jego obowiązki przejmuje celowniczy, a rezerwowy celowniczy wchodzi na jego miejsce.

Ponieważ pluton nie posiada drużyny wsparcia na wozach przewożone jest dodatkowe uzbrojenie pod postacią karabinu maszynowego M240B oraz wyrzutni ppk Javelin. Przeszkolonymi do użycia tego uzbrojenia są strzelcy karabinków (łącznie sześciu w plutonie), którzy w razie potrzeby mogą się oddzielić, pobrac uzbrojenie z wozów i stworzyć improwizowaną drużynę wsparcia.

Struktura to była ostro krytykowana ze względu na swoje wady takiej jak oddzielenie dowództwa plutonu od podległych żołnierzy czy poszatkowanie drużyn, gdy przebywają one w wozach bojowych. W przypadku starej struktury dowódca plutonu mógł łatwo podzielić go na pół - tak, że zarówno jemu jak i jego zastępcy podlegała drużyna piechoty oraz sekcja wozów bojowych. W nowej strukturze takie działanie nie jest tak proste, prowadzi do podzielenie jednej z drużyn.

Strukturę tę należy traktować, jako tymczasowy kompromis pomiędzy wymaganiem zwiększenia żołnierzy piechoty w plutonie a możliwościami wozów bojowych. Obecnie planowany następca bojowego wozu piechoty M2 Bradley zakupiony w ramach programu GCV według założeń ma posiadać możliwość przewożenia aż 9 żołnierzy desantu, co prowadzi do przyjęcia bardziej uporządkowanej struktury plutonu, najprawdopodobniej zbliżonej do tej stosowanej na wozach M1126 Stryker.

Amerykańska struktura plutonu, kto M1126 (Stryker Brigade Combat Team)



Kołowe transportery opancerzone Stryker są nowym rodzajem uzbrojenia na wyposażeniu armii USA, w założeniu oddziały w nie wyposażone miały być nowym rodzajem sił pozwalających na szybkie wysłanie w dowolne miejsce na świecie, opierającym swoją siłę na posiadaniu przewagi informacyjnej. Podstawową wersją kto Stryker jest wóz M1126 IFV. Wbrew nazwie jest to transporter opancerzony z dwuosobową stałą załogą (kierowca oraz dowódca będący jednocześnie operatorem uzbrojenia pod postacią karabinu maszynowego M2 lub granatnika Mk19 w zdalnie sterowanym module M151 Protector). Uzbrojenie wozu ma służyć do samoobrony oraz do osłony piechoty podczas operacji desantowania (i tylko wtedy).

Dzięki posiadaniu aż 9 miejsc dla desantu transporter M1126 może zabrać kompletną, 9 osobową drużynę piechoty (w składzie identycznym jak drużyna na M2), których pluton posiada aż trzy. Dodatkowo w skład plutonu wchodzi 7 osobowa drużyna wsparcia standardowo wyposażona w dwa karabiny maszynowe M240B (jednak jej uzbrojenie może być dostosowane do potrzeb).

Pluton KTO Rosomak



Wprowadzenie nowego wozu bojowego - KTO Rosomak doprowadziło do sytuacji, w której zaczęto zastanawiać się nad strukturą plutonu zbudowaną wokół nowego wozu bojowego. Początkowo zaadaptowana została struktura znana z BWP-1 jednak szybko okazała się ona nieodpowiednia. Wykazały to doświadczenia z poligonów oraz z misji bojowych w Afganistanie i Czadzie. Obecnie Pluton posiada już nie trzy, ale cztery wozy oraz obok standardowych trzech drużyn drużynę wsparcia. Na pewno jest to ruch w dobrą stronę jednak wciąż wiele jest do zrobienia. Niektóre z testowanych pomysłów należy uznać za wręcz kuriozalne - jak wprowadzenie na uzbrojenie drużyny wsparcia 40mm granatnika maszynowego Mk 19 (na trójnogu) [obecnie zrezygnowano już z tego pomysłu]. Kierunek może i słuszny jednak ciężko sobie wyobrazić, w jaki sposób żołnierze drużyny wsparcia mogliby nadążyć za kolegami z pozostałych drużyn (w tym celu w USA rozpoczęto program odchudzania będącego na wyposażeniu drużyny wsparcia karabinu maszynowego M240B). Inną istotną zmianą jest oddzielenie funkcji dowódcy wozu bojowego od dowódcy drużyny.

Zauważyć trzeba, że choć Rosomak może przewozić taką samą ilość żołnierzy co BWP-1 (3 załogi + 8 desantu) to jednak po pierwsze dowódca wozu maże się szybko desantować ze swojego miejsca w wieży (kosz połączony jest z przedziałem desantu) co znosi potrzebę trzymania zapasowego miejsca. Po drugie dowódca plutonu oraz jego zastępca dysponując własnym wozem nie muszą już korzystać z miejsca w wozach konkretnych drużyn. Efekt tego jest taki iż pomimo iż Rosomak standardowo posiada osiem miejsc w przedziale desantu używanych jest tylko sześć. Część najnowszych wozów przeznaczonych do użycia przez PKW Afganistan została pozbawiona dwu foteli najbliższych kosza wieży.

Wyposażenie drużyn wsparcia powinno przykrywać słabości uzbrojenia drużyn piechoty. W US Army, drużyny piechoty posiadają jedynie uzbrojenie strzelające nabojem pośrednim - stąd podstawowym wyposażeniem jest karabin maszynowy. W Polsce powinniśmy się zastanowić czy nie warto było by zaadaptować strukturę amerykańską, ale z pewnymi zmianami. Wprowadzenie drużyny złożonej z 4-osobowych sekcji jednak z nie z karabinkiem maszynowym, ale z lekkim karabinem maszynowym takim jak kupowana w ostatnim czasie przez armię czeską strzelająca nabojem 7,62x51mm wersja Minimi (powstała jak Mk 48 na zamówienie amerykańskich sił specjalnych). Podkreślić należy, że dopracowanie konstrukcji km UKM-2000 mogłoby doprowadzić do stworzenia uzbrojenia o porównywalnych parametrach co Mk 48. W takim przypadku podstawowym uzbrojeniem drużyny wsparcia mogłyby stać się granatniki przeciwpancerne (takie jak używane w Polsce RPG-7W czy nieliczne Carl Gustav) oraz automatyczne takie jak amerykański M32, czy jego polski odpowiednik (od Mk 19 na szczeblu plutonu trzymamy się z dala).

sobota, 16 kwietnia 2011

Ostatnie ogniwo - niedoszła IV generacja czołgów podstawowych

Prototyp EGS, wóz testowy radzieckiej armaty 2A83 kalibru 152 mm na bazie T-72, TTB, CATTB


W ciągu ostatnich dwóch lat światło dzienne ujrzało kilka dotąd nieznanych prototypów konstrukcji. Wozy te miały wejść do uzbrojenia wojsk pancernych NATO oraz ZSRR w ostatniej dekadzie XX wieku, i stać się trzonem jednostek ciężkich w następnych latach. Ujawnione zostały zdekompletowany prototyp EGS (będący pokłosiem niemieckiego Neue Gepanzerte Plattformen), w sieci znalazły się dobrej, jakości zdjęcia rosyjskiego Obiekt 640. W USA przypadkowo na platformie kolejowej wypatrzono prototyp poważnie zmodernizowanego M1 Abrams, który okazał się być wozem z nową wieżą znanym, jako Thumper (ang. kolos). Na początku 2011 w Internecie wypłynęły zdjęcia Obiektu 195. Zdjęcia te oraz inne ujawnione dane jak informacje o pracach koncepcyjnych pozwalają na podjęcie próby opisu niedoszłej IV generacji czołgów podstawowych, konstrukcji których założenia konstrukcyjne tkwią w ostatnich latach Zimnej Wojny.

Informacji wciąż jest zbyt mało by pozwalała na szczegółowy opis, jednak ogólny układ konstrukcyjny oraz zastosowane rozwiązania pozwalają poczynić pewne spostrzeżenia oraz porównać zakładane w latach dziewięćdziesiątych kierunki rozwoju czołgów. Możliwe jest określenie pewnych podobieństw i różnic pomiędzy wozami, to zaś pozwala na naszkicowanie ogólnych założeń niedoszłej IV powojennej generacji czołgów podstawowych.

Więcej...

niedziela, 10 kwietnia 2011

Dlaczego musiało dojść do katastrofy smoleńskiej?

generał broni Waldemar Skrzypczak


generał brygady Sławomir Petelicki


Raport Zespołu Ekspertów Niezależnych (ZEN).

Wstęp



Raport Zespołu Ekspertów Niezależnych nie jest polemiką z technicznymi ustaleniami specjalistów polskich lub rosyjskich. Przedstawiamy w nim fakty i wskazania co należy zrobić, aby zacząć odbudowywać rozbity system bezpieczeństwa Polski.

Jako obywatele Rzeczypospolitej mamy prawo i obowiązek zabierać publicznie głos w sprawach ważnych dla naszego Państwa. Jest to bowiem dobro wszystkich Polaków okupione przez lata trudem, krwią i potem wielu pokoleń naszych Rodaków, których marzeniem i życzeniem było by Kraj ten był silny, profesjonalnie zarządzany i bezpieczny.

Niestety poziom bezpieczeństwa jest sukcesywnie obniżany, a siły i środki na nie przeznaczane – marnotrawione. Zdjęci troską o losy naszej Ojczyzny i przyszłych pokoleń Polaków przedstawiamy poniższy Raport.

Kwestia transportu lotniczego VIP-ów w profesjonalnie zarządzanych krajach



Problem transportu najważniejszych osób w państwie pozostaje nie rozwiązany od wielu lat. Na to, jak istotna jest to kwestia z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, sojusznicy Polski zwracali nam uwagę już od pierwszych chwil po przełomie 1989 roku i odzyskanej wolności.

Już w 1990 r. Rząd USA, w ramach wdzięczności za uratowanie oficerów CIA i DIA w Iraku, obok obniżenia o 20 miliardów dolarów długów Polski, rozpoczął szkolenia kolejnych rządów RP w zakresie reagowania w sytuacjach kryzysowych (R.S.K.) i zarządzania ryzykiem państwa (Z.R.P.). Obecny minister Obrony Narodowej jeszcze jako wiceminister resortu odpowiedzialny za kontakty z NATO, zapoznawany był z procedurami R.S.K i Z.R.P. W wielkich ćwiczeniach z tego zakresu, zorganizowanych w 1998 roku na terenie Polski przez USA, obok ówczesnego premiera Jerzego Buzka, wzięli także udział najważniejsi z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa polscy ministrowie. Opracowano stosowne zalecenia i procedury, które miały być bezwzględnie stosowane. Wśród najważniejszych sugestii USA dla Polski jako przyszłego członka NATO, było przygotowanie się do udzielania pomocy obywatelom Polskim zagrożonym poza granicami kraju. Jako wzorzec przedstawiano nam działanie Izraela, który w 1976 roku dla ratowania swoich obywateli wysłał do Ugandy 5 samolotów Herkules C130 i dwa Boeing 707 (w jednym z nich był szpital, a w drugim stanowisko dowodzenia). USA zadeklarowały, że przekażą nam nieodpłatnie 4 samoloty transportowe Herkules C130. Nie przyjęliśmy tego daru. Samoloty wzięła Rumunia, która aktualnie wyprzedza nas w zakresie kompatybilności swoich struktur wojskowych z NATO. Amerykanie przekonywali nas, że konieczny jest zakup nowoczesnych samolotów które służyłyby w razie potrzeby ewakuacji obywateli, a na co dzień transportowały najważniejsze osoby w państwie. Regułą w NATO jest pilotowanie tych samolotów przez najlepszych, specjalnie do tego wybranych i stale szkolonych pilotów wojskowych. Bo tylko piloci wojskowi potrafią lądować na terenach konfliktów zbrojnych i obsługiwać utajnioną łączność zapewniającą najważniejszym osobom możliwość kierowania państwem nawet w czasie lotów. Samoloty takie służą również do natychmiastowej ewakuacji kierownictwa państwa do zapasowego stanowiska dowodzenia.

Kwestia transportu lotniczego VIPów w Polsce



W 2007 roku, znający zalecenia NATO minister Obrony Narodowej Radosław Sikorski, rozpoczął procedurę przygotowania do zakupu samolotów transportowych dla VIP-ów. Kontynuował ją i doprowadził do końca jego następca ś.p. Aleksander Szczygło.

DO ZAKUPU SAMOLOTÓW JEDNAK NIE DOSZŁO. W 2009 ROKU, TAJNĄ DECYZJĄ, BEZ PODANIA POWODÓW, ZAKUP UNIEWAŻNIŁ MINISTER BOGDAN KLICH. Gdy dziennikarze to odkryli, minister twierdził, że na samoloty dla VIP-ów nie było pieniędzy. Skąd zatem wzięły się środki, dokładnie 635 milionów zł na 12 samolotów M-28BRYZA, które MON zakupiło bez przetargu? Pytany o to przez posłów minister Klich stwierdził jedynie, że po katastrofie samolotu CASA DOWÓDCY MUSZĄ LATAĆ OSOBNO! Minister nie pamiętał o tym przed wylotem do Smoleńska zwierzchników wszystkich rodzajów sił zbrojnych Wojska Polskiego.

Dlaczego na przestrzeni tylu lat nasze władze nie były w stanie kupić samolotów dla VIP-ów? Eksperci twierdzą, że mogły w tym przeszkodzić podejrzane zobowiązania wobec producentów samolotów Embraer. Samoloty te, z powodu zbyt krótkiego zasięgu, (nie dolatują bez międzylądowania do USA i Afganistanu) nie spełniały wymogów przetargu. Tezę tę potwierdził także sam Bogdan Klich, po czym...wyczarterował dwa samoloty Embraer dla VIP-ów! Według Zespołu Ekspertów Niezależnych, sprawę tę powinna zbadać specjalna Komisja Sejmowa.

Okolicznością uniemożliwiającą zakup maszyn dla VIP-ów nie był brak środków. Przez lata bowiem, topiono setki milionów zł w kosztownych remontach awaryjnych samolotów TU-154. Podobnym przykładem trwonienia publicznych pieniędzy przez rządzących jest choćby zakup za miliard dwieście milionów złotych samego tylko kadłuba korwety Marynarki Wojennej "GAWRON” (nową, w pełni wyposażoną korwetę można kupić za 300 mln zł). Jak wiadomo samoloty TU-154 ostatecznie zostały wycofane z eksploatacji przez wszystkie linie lotnicze, a z dniem 1 lipca 2011 także przez Rosyjską Federalną Agencję Transportu Lotniczego!

WNIOSEK: Gdyby zostały zakupione nowoczesne samoloty do transportu VIP-ów, gdyby wokół przetargów na maszyny tego typu nie była prowadzona cyniczna, polityczna gra, do katastrofy Smoleńskiej by nie doszło. Nowoczesne samoloty nawet w takiej mgle jak w Smoleńsku "widzą” kontur lotniska.

2008 – 2010. Najczarniejszy rozdział w historii polskiego lotnictwa wojskowego w czasie pokoju



Po katastrofie wojskowego samolotu CASA, w której zginęło prawie całe Dowództwo naszego lotnictwa wojskowego, Minister Obrony Narodowej nie wyciągnął wniosków! Co więcej, doprowadził do zapaści Wojska Polskiego i degradacji elitarnego 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa. Współwinny temu jest premier Donald Tusk, który mimo informacji jakie dostał od wojskowych będąc w Afganistanie, a także od generała Waldemara Skrzypczaka i na piśmie od generała Sławomira Petelickiego (za pośrednictwem ministra Boniego), nie zdymisjonował Bogdana Klicha i nie nakazał wprowadzenia koniecznych reform w Siłach Zbrojnych! Wynikiem tego zaniechania była prawie identyczna katastrofa samolotu Wojskowego TU 154 M. Z tym, że tym razem, po raz pierwszy w historii wojskowości zginęło całe dowództwo Wojska Polskiego wraz ze Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych - Prezydentem RP na czele.
Zaledwie na rok i 10 dni przed tragedią smoleńską, wydarzyła się kolejna katastrofa w lotnictwie wojskowym. Podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku Marynarki Wojennej w Babich Dołach, rozbił się samolot BRYZA. Zginęła cała, czteroosobowa załoga.

Miesiąc wcześniej - kolejna tragedia. Pod Toruniem rozbił się Mi-24 - bojowy śmigłowiec Dowództwa Wojsk Lądowych. Zginął jeden z pilotów!

Cztery katastrofy samolotów wojskowych, w ciągu zaledwie dwóch lat, w których zginęło 121 osób, nie były dla premiera powodem do zdymisjonowania ministra Obrony Narodowej. To też jest ewenement nie tylko w historii wojskowości ale i państwowości. A na pewno w historii NATO!

Nie wyciągnięcie wniosków z kolejnych katastrof w lotnictwie wojskowym, a także polityczna bezkarność Ministra Obrony Narodowej Bogdana Klicha, przyczyniły się do tragedii smoleńskiej.

Procedury NATO. Zabezpieczenie lotu



Prezydencki lot do Smoleńska był absolutnie nie przygotowany. Pomijając, wydaje się, co raz pewniejszą w świetle ujawnianych przez media dokumentów, kwestię politycznego "rozgrywania” przez KPRM wizyty głowy państwa w Katyniu, przygotowanie do niej jest jednym wielkim skandalem. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Państwa popełniły niewyobrażalną ilość błędów, które kompromitują Polskę jako członka NATO.

• Nie sprawdzono lotniska, na którym miał lądować Prezydent, najważniejsi dowódcy Wojska Polskiego i inne bardzo ważne osoby w Państwie. Ani w NATO, ani w innym cywilizowanym kraju, nie ma szefa służby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo najważniejszych polityków, który wydał by zgodę, aby Prezydent, ministrowie i najważniejsi generałowie lecieli jednym samolotem na niesprawdzone i niezabezpieczone lotnisko polowe. Szef BOR gen. Marian Janicki, nie tylko nie poniósł żadnych służbowych konsekwencji, ale wręcz został otoczony opieką przez samego premiera.

• Brak ochrony kontrwywiadowczej dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych WP. W profesjonalnie rządzonym Państwie , odpowiedzialność powinien ponieść za to szef SKW. Nie tylko jej nie poniósł, ale wręcz został wyróżniony, gdyż 7 miesięcy po katastrofie smoleńskiej prezydent Bronisław Komorowski na wniosek ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, mianował Janusza Noska generałem brygady.

• Zignorowano ostrzeżenia polskiego Ambasadora, że lotnisko w Smoleńsku nie nadaje się do przyjmowania ważnych delegacji z Polski, gdyż została zlikwidowana Jednostka Wojskowa, która dbała o stan lotniska.

• MON zrezygnowało z rosyjskiego lidera, który wcześniej naprowadzał nasze samoloty na rosyjskie lotniska wojskowe.

• MON nie przygotowało i nie zabezpieczyło lotnisk zapasowych i kłamało, że to zrobiło! Do czasu ujawnienia przez prasę stenogramu rozmów po katastrofie pokazujących jak nieudolnie oficerowie próbowali dopisywać lotniska zapasowe. Jedno z lotnisk, które wg. MON było przewidziane jako zapasowe, było w tym dniu nieczynne.

• Umieszczając wszystkie tak ważne z punktu widzenia funkcjonowania Państwa osoby, w jednym samolocie złamano procedury NATO, wszelkie inne procedury bezpieczeństwa, a wręcz postąpiono wbrew zdrowemu rozsądkowi.

• Nie skoordynowano części cywilnej i wojskowej delegacji co spowodowało bałagan organizacyjny i brak na lotnisku w Smoleńsku ochrony Żandarmerii Wojskowej dla najważniejszych generałów i ich środków tajnej łączności z NATO!. W wyniku katastrofy smoleńskiej, Rosja weszła w posiadanie bezcennego materiału wywiadowczego zamieszczonego na niezabezpieczonych nośnikach – ekipa kontrwywiadu wojskowego przyleciała na miejsce katastrofy wieczorem!

WNIOSEK: Gdyby służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Państwa i jego najważniejszych osób dochowały procedur, do katastrofy smoleńskej by nie doszło.

36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego WP



Piloci elitarnego 36 Pułku Lotnictwa Transportowego traktowani byli przez VIP-ów bez należnego im szacunku i dbałości o ich kompetencje i umiejętności. Minister Obrony Narodowej nie stworzył pilotom odpowiednich warunków do treningu pozwalającego sprostać ogromnej odpowiedzialności jaką na nich nałożono. Obarczanie odpowiedzialnością pilotów za katastrofę, jest ogromnym nadużyciem i niesprawiedliwością hańbiącą pamięć tych dzielnych i odważnych ludzi! Nieustanne, coraz głębsze oszczędności, niefrasobliwość w dysponowaniu publicznymi pieniędzmi przeznaczonymi na modernizację parku maszyn w 36 pułku lotnictwa musi skutkować obniżeniem jakości szkoleń. Nie ponoszą za to odpowiedzialności żołnierze, którzy nie mają możliwości odebrać należytego wyszkolenia z ale ich najwyżsi przełożeni z Ministrem Obrony Narodowej na czele, którzy prowadzą trudną do racjonalnego wytłumaczenia politykę dzielenia biedy i to w sposób najgorszy z możliwych. To on bowiem decyduje o rozdziale środków. To on zdecydował o kosztownym i jak się okazało niepotrzebnym remoncie faktycznie bezużytecznego dziś Tupolewa o numerze 102.

Polskie siły zbrojne będą skazane na różne rozwiązania zastępcze, tak długo jak będą zarządzane i dowodzone przez ludzi wychowanych w doktrynie wojennej Układu Warszawskiego, którzy nie rozumieją procedur NATO ani nie realizują wizji sojuszu Nic więc dziwnego, że Stany Zjednoczone nie decydują się na rozmieszczenie na terytorium Polski rakiet "Patriot”. Wiedzą, że powierzenie tej groźnej broni wymaga najwyższego profesjonalizmu i odpowiedzialności.

Tylko wymiana pokoleniowa w najwyższym Dowództwie Sił Zbrojnych może odwrócić ten trend. Potrzeba do tego jednak śmiałych wizji i odważnych decyzji, których dziś nie widać, bo zastępowane są one "obroną stołków” i trwaniem na pozycjach nieudolnych decydentów. Pompowanie pieniędzy w remont przestarzałego i anachronicznego dowództwa sił zbrojnych, będzie miało taki sam skutek jak pompowanie pieniędzy w nieustające remonty i naprawy przestarzałego i awaryjnego Tupolewa. O skutkach takiej polityki można myśleć jedynie ze zgrozą.

WNIOSEK: Gdyby 36. Pułk Lotnictwa Transportowego WP traktowany był przez MON jako rzeczywiście "elitarny”, gdyby pilotom stworzono odpowiednie do rangi wykonywanych przez nich obowiązków warunki do pracy, życia i treningu, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło.

Podsumowanie



Bez ekspertyzy NATO, nikt nie podejmie się oceny, czy rosyjskie służby naziemne wyłącznie nie zapobiegły katastrofie, czy też się do niej przyczyniły, a jeśli tak, to w jakim stopniu. Nie wiemy czy , uzyskanie takiej ekspertyzy jest dziś jeszcze możliwe.

Żądamy jednak, by zamiast rozmywania odpowiedzialności i gry na czas, doszło do przykładnego ukarania winnych zaniedbań, które spowodowały największą narodową tragedię w historii Polski od czasu zakończenia II Wojny Światowej. Tylko po ukaraniu winnych, będzie możliwe wprowadzenie i egzekwowanie skutecznych procedur, które zapobiegną podobnym tragediom w przyszłości. Profesjonalizacja armii nie może być jedynie hasłem wyborczym, jak jest to obecnie!

Nie ma chyba takiej osoby, która nie widziałaby zdjęć niezabezpieczonego, niszczejącego przez wiele miesięcy wraku samolotu z biało-czerwoną szachownicą , nie ma chyba także i takiej osoby, która nie widziałby zdjęć, na których widać, jak wrak jest niszczony.

W rocznicę Katastrofy czujemy się w obywatelskim obowiązku zwrócenia uwagi na błąd najważniejszy - stawiający Polaków w roli bezbronnych petentów! Niezrozumiałe jest dlaczego Polska jako Kraj będący od 12 lat w NATO, po katastrofie wojskowego samolotu NATO, w którym zginęli najważniejsi dla Polski generałowie NATO, za pośrednictwem polskiego rządu niezwłocznie nie zwróciła się o pomoc i radę do innych członków Paktu i Kwatery Głównej w Brukseli! Taki krok wykonały potężne Stany Zjednoczone po tragedii 11 września. Nic nie usprawiedliwia tego zaniechania premiera Donalda Tuska,
Polacy nie po to tak długo i usilnie zabiegali o członkostwo w NATO, żeby po dwudziestu latach wolności, kierownictwo naszego Ministerstwa Obrony Narodowej wydało komunikat, że Polska nie ma obowiązku informowania NATO, nawet gdy zginą wszyscy najważniejsi dowódcy Wojska Polskiego.

To nie Rosjanie ośmieszyli nas i upokorzyli przed całym cywilizowanym światem. Zrobił to polski premier, oddając śledztwo i wmawiając Polakom, że nasza prokuratura może prowadzić równoległe śledztwo bez posiadania czarnych skrzynek, wraku samolotu i dostępu do miejsca katastrofy. To, że jest to niemożliwe – nie wymaga dowodu.

Dokładnego wyjaśnienia wymaga też podjęcie przez premiera decyzji o niebraniu pod uwagę polsko-rosyjskiej umowy z 7 lipca1993 roku , która stanowi, że wyjaśnianie katastrof polskich i rosyjskich samolotów wojskowych na terenie Federacji Rosyjskiej i Rzeczypospolitej Polskiej prowadzone jest WSPÓLNIE. Wybór przez premiera konwencji chicagowskiej to bezprawie, bo Konwencja ta dotyczy wyłącznie samolotów cywilnych.

Premier Donald Tusk jest również osobiście odpowiedzialny za zwolnienie szefa Rządowego Centrum Antykryzysowego, po którym na znak protestu odeszło 10-ciu najwybitniejszych w Polsce ekspertów od zarządzania ryzykiem.

Jeśli po ocenie raportu komisji szefa MSWiA i wyników prac polskiej prokuratury Sejm nie podejmie decyzji o postawieniu premiera Donalda Tuska i Ministra Obrony Narodowej Bogdana Klicha przed Trybunałem Stanu, będzie to oznaczało, że nawet największa Narodowa tragedia od zakończenia II Wojny Światowej, nie jest w stanie nic w Polsce zmienić, a system bezpieczeństwa naszego Państwa będzie ulegał dalszej degradacji.

Siła i Honor!

Warszawa, 4 kwietnia 2011 roku

Rocznica

Mija rok. Mógł bym tu umieścić świeczkę która symbolizowała by żałobę, nie zrobię jednak tego. Mógł bym umieścić kolejne przyglądanie się faktom, których nowych względem artykułu który opublikowałem kilka dni po katastrofie jest bardzo niewiele, nie zrobię jednak i tego.

Co postanowiłem dziś opublikować to wywiad wprost24 przeprowadzony z generałem brygady Sławomirem Petelickim w którym dyskutowane są przyczyny i skutki katastrofy. Wywiad który został ze strony skasowany ze względu na zawarte w nim treści.




Artur Bartkiewicz, Jakub Czermiński Wprost24: Dlaczego ZEN przygotował raport o katastrofie smoleńskiej?

Gen. Sławomir Petelicki: Spełniliśmy swój obywatelski obowiązek. Przygotowaliśmy całkowicie apolityczny raport, ponieważ obywatele zasługują na to, by zapoznać się z fachową oceną przyczyn tragedii z 10 kwietnia. Katastrofa nie powinna być wykorzystywana w celach politycznych. Chcemy, aby Polacy wyciągnęli z tragedii wnioski i odpowiedzieli sobie na pytanie co robić, aby zacząć odbudowywać bezpieczeństwo państwa.

Czy państwa raport jest alternatywą dla raportu przygotowywanego przez komisję pod przewodnictwem Jerzego Millera?

Myślę, że raport Millera nie zostanie w najbliższym czasie upubliczniony. Być może komisja przedstawi go tuż przed wyborami – a Donald Tusk demonstracyjnie zdymisjonuje ministra Bogdana Klicha. Chcę jednak zaznaczyć, że nasz raport nie jest polemiką z technicznymi ustaleniami specjalistów polskich i rosyjskich.

W raporcie czytamy, że jednym z głównych grzechów Donalda Tuska było przyjęcie konwencji chicagowskiej jako podstawy do prowadzenia śledztwa…

Decyzję zapadła prawdopodobnie w trójkącie Donald Tusk-Tomasz Arabski-Paweł Graś. Dla rządu rozwiązanie w którym śledztwo w sprawie katastrofy prowadzą Rosjanie było wygodne, ponieważ Rosjanie odpowiedzialność za katastrofy lotnicze -zwykle -zrzucają na pilotów. Tuż po katastrofie czołowi politycy PO otrzymali SMS-a z instrukcją na temat tego jak mają się wypowiadać na temat katastrofy. Tak się składa, że poznałem treść tego SMS-a. Brzmiał on tak: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”. Donaldowi Tuskowi i jego współpracownikom od początku nie chodziło o to, jak zostaną potraktowani Polacy. Chodziło o ochronę własnych posad.

I przyjęcie konwencji chicagowskiej miało im to ułatwić?

Oczywiście. W tym celu przekonywano Polaków, że lot prezydenta do Smoleńska miał charakter cywilny, a i samolot był cywilny bo nie był uzbrojony( słowa min.Millera ) Jak można mówić o cywilnym locie, skoro wykonywali go wojskowi piloci, wg wojskowych instrukcji i dokumentów lotu, a pasażerowie znajdowali się na pokładzie samolotu, który w swojej nazwie ma przymiotnik „wojskowy” (litera „M” w nazwie Tu-154M oznacza „military”)? W dodatku samolot ten wchodził w skład wojskowego pułku i na ogonie miał szachownicę ustawowo zastrzeżoną dla wojskowego lotnictwa!

Z raportu wynika, że rząd jest odpowiedzialny m.in. za błędy w szkoleniu pilotów i złą kondycję 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Czy te grzechy nie obciążają też poprzednich ekip?

Nie – to grzechy z ostatniego okresu, dlatego, że to za rządu Donalda Tuska doszło do katastrofy samolotu CASA w Mirosławcu, która jak w soczewce pokazała wszystkie braki polskiej armii. Z katastrofy nie wyciągnięto jednak żadnych wniosków – i to jest główny grzech Donalda Tuska, który po katastrofie w Mirosławcu nie zmusił B.Klicha do prawdziwej reformy Wojska

Samych pilotów, pana zdaniem, winą obarczać nie można…

Absolutnie. Kpt. Arkadiusza Protasiuka nie można winić za katastrofę, tak jak Ś.pkpt. Daniela Amrbozińskiego nie można winić za to, że jego ludzie zostali ranni, a on sam zginął w Afganistanie (to po śmierci kpt. Ambrozińskiego ostrą krytykę pod adresem MON skierował ówczesny dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak – przyp. red.). Żołnierz ma niezbywalne prawo być dobrze dowodzonym, a nasi żołnierze dobrze dowodzeni nie byli. Kpt. Protasiuk w ogóle nie powinien był wystartować z Okęcia. Ten lot był źle przygotowany. Jeżeli szef BOR otrzymuje informacje, że jego ludzie nie zostali wpuszczeni na lotnisko w Smoleńsku i nie mogą sprawdzić terenu – to powinien natychmiast zameldować o tym ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, a ten o całej sprawie powinien poinformować premiera.

Czy części odpowiedzialności za złą organizację lotu nie ponosi Kancelaria Prezydenta?

Absolutnie. Kancelaria Prezydenta układała tylko listę zaproszonych. Za ich transport odpowiedzialna była strona rządowa. Gdyby Lech Kaczyński zdecydował się na podróż do Smoleńska pociągiem to za bezpieczeństwo w czasie jazdy odpowiadałaby PKP, BOR i ABW– a nie Kancelaria Prezydenta. Gdyby pociągiem udali się generałowie poza PKP odpowiadałaby Żandarmeria Wojskowa i Służba Kontrwywiadu Wojskowego.

W dalszej części państwa raportu znajduje się zarzut, że Polska przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy nie zwróciła się z prośbą o pomoc do NATO.

Na to nie ma żadnego wytłumaczenia. Po co wstępowaliśmy do NATO? Po to żeby przedłużyć czas służby generałom? Tuż po katastrofie tylko Bogdan Klich pamiętał, że Polska jest od 12 lat członkiem Sojuszu i zaproponował, by poprosić NATO o pomoc. Ale premier tego nie chciał, ponieważ gdyby śledztwo toczyło się pod auspicjami NATO raport końcowy byłby miażdżący dla rządu i MON-u. Pojawiłoby się pytanie dlaczego Tusk wcześniej nie zdymisjonował Bogdana Klicha. Najgorsze w tym wszystkim jest postawienie Polaków w sytuacji bezbronnego petenta. A przecież wchodziliśmy do NATO po to, żeby nas broniło.

Sugeruje pan, że gdyby NATO prowadziło śledztwo jego wyniki byłyby inne? Rosjanie kłamią?

Tak ! NATO powiedziałoby nam o wiele więcej na temat przyczyn katastrofy niż możemy się dowiedzieć od Rosjan. Rosjanie nie są zainteresowani by pokazać całą sytuację – np. to co działo się w baraku na lotnisku smoleńskim, którego nie można nazwać wieżą kontroli lotów. Ale Tusk najwyraźniej też nie jest tym zainteresowany. A przecież zwrócenie się do NATO tuż po katastrofie było obowiązkiem premiera!. Przecież wtedy nie wiedzieliśmy co się stało. To mógł być np. zamach czeczeńskiego terrorysty. Na teren obok lotniska mógł wejść każdy z ręczną wyrzutnią rakiet .

Wie pan jak Sojusz zareagował na to, że Polska nie poprosiła go o pomoc w wyjaśnieniu katastrofy? W końcu na pokładzie samolotu leciało pięciu generałów dowodzących operacjami NATO w Afganistanie i generał F.Gągor zatwierdzony na najwyższe stanowisko w NATO.

W tym momencie straciliśmy w NATO całą wiarygodność. Efekt? Tuż po katastrofie USA podjęły decyzję o tym, że – wbrew wcześniejszym ustaleniom – nie przekażą nam uzbrojonych zestawów rakietowych Patriot. Skandaliczne było to, że tuż po katastrofie minister Klich poinformował opinię publiczną o tym jak płynnie zastępcy przejęli dowodzenie po tragicznie zmarłych generałach.

Minister chciał chyba uspokoić opinię publiczną…

Ale powinien był powiedzieć coś zupełnie innego. Minister obrony NATO-wskiego państwa powinien przypomnieć, że w tym tragicznym momencie stoi przy nas Sojuszu, że jesteśmy bezpieczni bo możemy liczyć na NATO.

Czy poza publikacją raportu ZEN planuje jakieś kolejne posunięcia? Skoro znacie winnych to czy zamierzacie złożyć wnioski do prokuratury o ich ściganie?

My nie jesteśmy parlamentem. Nie możemy postawić premiera czy ministrów przed Trybunałem Stanu. Nasz raport kończymy słowami: „jeśli po ocenie raportu komisji szefa MSWiA i prokuratury Sejm nie podejmie decyzji o postawieniu Donalda Tuska i Bogdana Klicha przed Trybunałem Stanu będzie to oznaczało, że nawet największa tragedia narodowa w Polsce po II wonie światowej nie jest w stanie nic zmienić, a system bezpieczeństwa państwa będzie ulegał dalszej degradacji”. My swoje zadanie wykonaliśmy. Oczywiście jesteśmy gotowi spotkać się w tej sprawie z premierem Donaldem Tuskiem – ale jestem pewien, że PR-owcy odradzą mu takie spotkanie. Premier woli spotykać się z muzykami.

Podkreśla pan apolityczność raportu ZEN – ale zdaje pan sobie chyba sprawę, że powielając wiele tez stawianych przez PiS, zostaniecie oskarżeni o włączanie się w bieżącą walkę polityczną.

Nie słyszałem żeby PIS wspomniał o obowiązku zwrócenia się o pomoc do NATO. Chcę podkreślić, że gdyby to PiS-owski rząd organizował ten lot wszystko prawdopodobnie wyglądałoby identycznie. PiS nie podchodzi profesjonalnie do bezpieczeństwa państwa o czym najlepiej świadczy fakt rozbicia przez A.Macierewicza Wywiadu i Kontrwywiadu Wojskowego. Mógł przecież zostawić najlepszych młodych oficerów a zniszczył cały tworzony latami dorobek tej cenionej przez NATO Służby! Poza tym chce przypomnieć, że gdy Jarosława Kaczyński był premierem zakazał ówczesnemu ministrowi Obrony Narodowej Radosławowi Sikorskiemu kontaktów ze mną. Tylko Monika Olejnik uważa, że wspieram PIS ale jej wszystko wolno!

Skoro raport jest ostatnim głosem ZEN w sprawie katastrofy smoleńskiej to czym teraz zajmie się wasz zespół?

Będziemy starali się pomagać Polakom w sprawach w których SA oszukiwani przez władze.

Ja osobiście marzę o nowoczesnych profesjonalnych Siłach Zbrojnych służących rodakom tak jak GROM. A na razie mamy armię świetnie opłacanych PRowców służących rządowi

Naprawdę wierzycie, że w ten sposób wpłyniecie na polską rzeczywistość? Że wasz głos nie zginie wśród innych opinii?

Tak – właśnie w taki sposób obywatele mogą zmieniać rzeczywistość. Liczymy przede wszystkim na młode pokolenie, które myśli już innymi kategoriami. Jeżdżę po Polsce, spotykam się z młodymi ludźmi i muszę powiedzieć, że jestem optymistą.

piątek, 8 kwietnia 2011

Reaktory Fukushima Dai-ichi nieszczelne

W mediach codziennych inne informacje (jak wojna w Libii) odsunęły zainteresowanie od sytuacji w Japonii, niestety zupełnie niesłusznie. Wszystko wskazuje iż obecna sytuacja jest znacznie gorsza od scenariuszy zakładanych ok miesiąca temu. Specjaliści z dziedziny energetyki jądrowej ostrzegają, iż według nich pewne jest stopienie rdzeni w reaktorach nr 1-3 na poziomie ok 70% oraz nieszczelność  co najmniej jednego z reaktorów. Dowodem na to mają być duże ilości bardzo radioaktywnej wody jaka wypływa w rowach na około reaktora. Jest to w istocie ta sama woda która jest pompowana do reaktorów w celu ich schłodzenia. Efektem wejścia japońskich robotników do takiej wody były bardzo poważne poparzenia nóg oraz otrzymanie dawki rzędu kilku Siwertów (jest to na granicy dawki śmiertelnej). Ta sama woda wylatuje również z reaktorów pod postacią wysoce radioaktywnej pary. Obserwowane są również znaczne wzrosty poziomu substancji radioaktywnych w wodach Oceanu Spokojnego, dowodzi to iż skażona woda przedostała (i wciąż przedostaje się) do oceanu.

Kolejnym problemem jest zbiornik z prętami paliwowymi obok reaktora nr 4 w którym ponad wszelką wątpliwość pręty paliwowe są odkryte (prawdopodobnie całkowicie). Pamiętać należy, że pręty te w odróżnieniu od prętów znajdujących się reaktorach, nie są absolutnie niczym odizolowane od otoczenia. Sama praca w ich pobliżu wiąże się z otrzymaniem śmiertelnych dawek promieniowania. Duże promieniowanie może również zakłócać działanie urządzeń elektronicznych, co uniemożliwia wykorzystanie np. robotów które nie były projektowane do pracy w takich warunkach.

Według specjalistów strefa ewakuacji wokół Fukushima Dai-ichi powinna zostać rozszerzona, już obecnie poza tą strefą notuje się poziomy skażenia czterokrotnie większe od wyznaczających strefę ewakuacji wokół Prypecia (Elektrowni w Czarnobylu). WIele do życzenia pozostawia rónież polityka informacyjna Tepco - operatora elektrowni.

Konkludując, z reaktorów 1-4 Fukushima Dai-ichi wciąż uwalniane są duże ilości materiałów radioaktywnych i nic nie wskazuje by sytuacja ta miała się zmienić. Długofalowe skutki wypadku mogą być gorsze od skutków wybuchu reaktora w Czarnobylu.

Wszystkim władającym językiem angielskim polecam video raporty które prowadzi Arnie Gundersen, amerykański specjalista z dziedziny energetyki nuklearnej, eden ze śledczych prowadzących dochodzenie w sprawie wypadku w elektrowni jądrowej Three Mile Island.

Raport o stanie zbiornika prętów przy 4 reaktorze
[vimeo 21789121 w=400 h=226]

Więcej...