niedziela, 2 maja 2010

Trzy tygodnie po katastrofie PLF101

Mijają już trzy tygodnie od tragicznej katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem. Mimo, że czas oficjalnej żałoby już się zakończył wydarzenie to szybko nie opuści świadomości ludzi.

Katastrofa obudziła w Internecie lawinę dyskusji na różne tematy mniej lub bardziej ściśle powiązane z samym nieszczęśliwym wydarzeniem. Niestety reakcje wielu ludzi były poniżej wszelkiej krytyki. Już tuz po samej katastrofie pojawiły się nie poparte niczym spekulacje jakoby do katastrofy miały doprowadzić naciski pasażerów. Przykro mi było widzieć jak wielu osobom bardzo podobała się taka wersja wydarzeń. Możemy darzyć ludzi różnymi uczuciami ale pamiętajmy, że każdy chce żyć.



Wodą na młyn miłośników takiej wersji wydarzeń były doniesienia (nieprawdziwe oczywiście) o tym jakoby samolot wielokrotnie podchodził do lądowania. Obecnie możemy stwierdzić, że przyczyną tych doniesień najprawdopodobniej był fakt iż krótko przed TU-154M na lotnisku próbował lądować Ił-76M - a świadkowie prawdopodobnie pomylili oba samoloty. Wciąż nie jest do koca jasne czy Ił nie mógł być w jakiś sposób związany z katastrofą.

Co mnie osobiście bardzo pozytywnie zaskoczyło to piękna reakcja strony rosyjskiej - zarówno premiera Putina, jak prezydenta Miedwiediewa ale może przede wszystkim zwykłych ludzi. Rosjanom naprawdę było przykro, że my, Polacy znów możemy mieć do nich pretensje. Pamiętajmy o tym.

Sprawą która zaostrzyła Internetowe (i nie tylko) dyskusje był pochówek prezydenta na Wawelu, naprawdę aż przykro było patrzeć. Jak oceniać tą sytuację? Nie wiem. Być może Wawel to przesada, choć jak czytam co o sprawie pisze były Minister Obrony Narodowej Romuald Szeremietiew to trudno mi się z nim nie zgodzić. Szczerze napisać muszę, że gdy oglądałem w telewizji zdjęcia z Warszawy kiedy samolotem C-295 przyleciały zwłoki pary prezydenckiej, to skojarzenie było tylko jedno - pogrzeb marszałka Piłsudskiego.

Uroczystość pochówku była piękna i znów rozwodzenie się na temat, że amerykański samochód ciągnął radziecką armatę, i kto opublikował jakie zdjęcie jest niestosowne. Ludzie! Opamiętajcie się!

Uroczystość uświetnili swoją obecnością goście z całego świata, niestety (co bardzo przykre) widać wyraźnie podział na część Europy (i świata) która przybyła na uroczystość, i część która korzystając z wymówki tego nie zrobiła. Jak można oceniać sytuację kiedy z nieodległych przecież Niemiec śmigłowcem wojskowym mógł przybyć prezydent Horst Köhler, ale już kanclerz Angela Merkel nie? Prezydent Barak Obama (mający pod sobą całą potęgę amerykańskiego lotnictwa) nie mógł przybyć, a przebywający wówczas w USA prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili odbył desperacką podróż by zdążyć na samo zakończenie uroczystości. Kto naprawdę chciał być w Krakowie, ten przybył. Być może jest to nadinterpretacja i doszukiwanie się symboliki gdzie jej nie ma jednak sytuacja ta bardzo mocno podkopała moją wiarę w szeroko pojęty zachód, na którym tak mocno polegamy w naszej polityce bezpieczeństwa.

Sprawą której przez szacunek dla tragicznie zmarłych jeszcze nie poruszyłem ale o której bez wątpienia powiedzieć należy jest odpowiedzialność za tą tak tragiczną katastrofę.

Sprawę podgrzewa sposób prowadzenie debaty politycznej w naszym kraju. Przyspieszone wybory i kampania raczej nie polepszą sprawy, wszelka dyskusja sprowadzona zostanie do argumentacji politycznej. Politycy są jacy są, i lepsi niestety nie będą. Z tego miejsca mam apel do wszystkich czytających, idźcie na wybory (bądź nie jeśli takie wasze życzenie) i głosujecie jak uważacie, ale nie dajcie się wciągnąć w ten festiwal obrzucania się błotem dodatkowo jeszcze podsycany przez młodzieżówki wszystkich partii politycznych.

Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych bardzo krytycznie ocenia wsparcie rządu, a przede wszystkim MON we wsparciu prac komisji.

"Nie mieliśmy żadnego wsparcia. Na moją prośbę do ministra Bogdana Klicha, że nie mam jeszcze tłumacza, dostałem odpowiedź: to co pan robi tam od trzech dni. To pan powinien go sobie załatwić. Dalej pan minister Klich powołując się na swoje rozporządzenie zmuszał mnie wprost do współpracy z polską prokuraturą. Kiedy mówiłem: panie ministrze, ja nie mogę współpracować z prokuraturą bo strona rosyjska ma do mnie pretensje, odpowiadał: ja tego nie przyjmuję do wiadomości - opowiada Edmund Klich.

Były dowódca Wojsk Lądowych, generał broni Waldemar Skrzypczak (o którym pisałem tu) otwarcie mówi o arogancji MON (a nie jest to pierwsza sytuacja kiedy tak można interpretować wypowiedzi Bogdana Klicha - pisałem o tym np tu) oraz o zaniedbaniach w szkleniu pilotów. Dużo głębiej temat szkolenia pilotów drąży prezes Agencji Lotniczej Altair (wydawcy mi. Skrzydlatej Polski i Raport-wto) Tomasz Hypki (mi. w Onet.tv, Tok.fm, Tok.fm 2, Radio Maryja). Mowa jest o tym iż zwierzchnictwo nad śledztwem sprawują ludzie odpowiedzialni za katastrofę!

Nie może tak być by dwa lata po tragicznej katastrofie samolotu C-295M sił powietrznych, a w międzyczasie mając kolejne katastrofy Mi-24 wojsk lądowych i An-28 marynarki wojennej nie wyciągnięto żadnych wniosków. 5 lutego doszło do incydentu lotniczego z udziałem samolotu C-130 który awaryjnie wylądował w Mazar-e-Szarif, naprawdę nie wiele brakowało byśmy mieli kolejne ofiary (o incydencie wspominam tu). Jak w tym kontekście brzmią zapewnienia o tym iż procedury są zachowane, i w sumie wszystko jest ok? Skoro jest tak dobrze to czemu jest tak źle?

Zdjęcie: Łukasz Pacholski

Edycja: Raport z incydentu z polskim Tu-154M nad lotniskiem w rejonie Zurychu (link od Michała Buslika)